Nie zawsze pierwszy na mecie
Wiedzą o tym doskonale mali żeglarze pływający na Optymistach. Mimo, że zima w Polsce żeglarstwu nie sprzyja, Optymistrzowie ćwiczą cały rok. Kiedy za oknem śnieg i mróz, odbywają solidny trening kondycyjny i zgłębiają tajniki przepisów regatowych. A już od marca co weekend taklują jachty i próbują swych sił na wodzie. Niejeden z Czytelników wzdrygnie się teraz na samą myśl o zanurzeniu choćby palca w marcowej wodzie jeziora. A Optymiściaki ćwiczą na niej sztagi i rufy po kilka godzin dziennie. Co prawda ubrani są w pianki, lecz i tak taki trening wymaga samozaparcia i dyscypliny. Wszak nie tylko chłód trzeba zwalczyć, ale też własne lenistwo. Rówieśnicy przecież siedzą wtedy w cieple i pokonują kolejny poziom gierki na komputerze, a mały regatowiec zmaga się z wiatrem i falą.
Co z tego ma? Wyćwiczony refleks, zahartowany organizm, dobrą spostrzegawczość, silną wolę. Ponieważ jest na jachcie sam, musi się nauczyć trafnie oceniać sytuację – a ta na wodzie zmienia się bardzo szybko – musi podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje; musi stawiać czoła wyzwaniom ze świadomością, że sukces nie przychodzi łatwo i że nie każdy wysiłek jest od razu nagradzany.
Żeglarstwo uczy radzenia sobie z różnymi emocjami - także tymi, których na co dzień chętnie byśmy unikali – na wodzie bowiem trzeba mierzyć się ze strachem, niepewnością, frustracją. Z tym że czasem się nie wiedzie, mimo że ciężko pracujemy na zwycięstwo.
W regatach jak w życiu – fajnie jest być pierwszym. Ale najważniejsze to nie poddawać się, ćwiczyć i stawać się coraz lepszym. Bo przecież o to tak naprawdę chodzi.